Untitled - MARKUP 11.89 KB
                                
                                    Na ziemi, a konkretniej w Płocku było już lato, kiedy Lewiatan w towarzystwie swojego brata Muriela zeszła na ziemia. Skąpani w powoli zachodzącym nad skarpą słońcem przechadzali się deptakiem na wzgórzu w okolicach kościoła i ratusza.
- A więc to jest te piękne „Anielskie” miasto, które tak z Gabrielem sobie cenicie.- Rzekł Muriel w typowym dla siebie szyderczo nonszalackim stylu.
- Z Gabrielem?- Zapytała zdziwiona. 
- Też spłodził kilku potomków w tych okolicach. Podobno nawet spotkał się kiedyś w tych okolicach z Luckiem. Choć jeśli mam być szczery bardziej niż zwykle to w to nie wierze. Obydwoje wiemy jak się zmienił w ostatnim tysiącleciu. Raczej takie kameralne spokojne miasteczka, nie leża w jego strefie zainteresowań.- Pogładził się po zaroście. Ewidentnie czuł się niekomfortowo z faktem iż inni zwykli spacerowicze, często wlepiali w nich wzrok, a konkretniej nie w niego a w jego siostrę. Lewiatan z racji iż była Archaniołem, cechowała się idealną nieskazitelną urodą. Jej platynowe włosy tylko potęgowały ten efekt i jeszcze bardziej przyciągały wzrok.- Wszyscy się na ciebie patrzą, trochę to krępujące. Straszny musiał być szczęściarz z tego Roberta.- Lewiatan zaśmiała się szczerze.
- Oj był. Oj był.- Rozmarzyła się lekko, spoglądając w piękne wieczorne letnie niebo.
-  A ty co o tym sądzisz siostrzyczko?
- Ale o czym?- Zapytała, wyrwana z zadumy.
- O Luc..- Nie zdążył dokończyć jego imienia, kiedy głos uwiązł mu w gardle. Dotarli do celu swojej podróży. Przed oczami rodzeństwa ukazał się ładny ogródek restauracji hotelu tumskiego z pięknym widokiem na panoramę Wisły. Głos natomiast nie uwiązł w gardle Murielowi na widok zacnego, aczkolwiek całkiem zwyczajnego ogródka restauracyjnego. Przy jednym ze stolików siedział czarnowłosy diabelnie przystojny mężczyzna, który ewidentnie na kogoś czekał i ewidentnie patrzył prosto na niego i jego siostrę. Lewiatan ponownie się roześmiała.
- Dziękuję słodki braciszku za towarzystwo w drodze na ziemie.- Przechodzień, który właśnie mijał rodzeństwo spojrzał się na Lewiatan jak na kosmitę.
- A więc to po to chciałaś tutaj przybyć? Ty i on? Pono..- Przyłożyła mu palec do ust i dokończyła za niego krótkim zimnym słowem „Nie”.
- Siostrzyczko!- Zimny a jednocześnie ciepły głos wymówił te słowa. Świat na chwilę dosłownie zamarł w miejscu. Czas zatrzymał się za sprawą Lucyfera, który momentalnie zmaterializował się za plecami Lewiatan patrząc prosto w oczy jego brata.- Bardzo mi miło, że zechciałaś przysłać mi tego smsa. Powiedz mi proszę, zawsze mnie to interesowało, a niestety nie mam jak sprawdzić. Macie tam w Edenie zasięg?- Mówił beztrosko ignorując obecność Muriela. Lewiatan odwróciła się w jego stronę i bez słowa wymierzyła mu Plaskacza. Niestety cios nie dotarł celu, diabeł zablokował jej dłoń nim zdążyła się dobrze rozkręcić.- Jak zwykle przewidywalna.- Powiedział z lekkim rozczarowaniem, a po chwili dodał.- I jak zwykle „nieziemsko” piękna”.- I pocałował ją w usta nie zamykając oczu, patrząc wciąż na sparaliżowanego jakby strachem Muriela. Lewiatan odtrąciła go, lecz po dłuższej chwili. Wstydziła się tego, że po tylu tysiącleciach jego pocałunek dalej sprawiał jej przyjemność i wywoływał te wydawało się jej już zapomniane przyjemne mrowienie. Dopiero teraz Lucyfer odezwał się do brata.
- Witaj Muriel. Zaprosiłbym cię do stołu, ale zarezerwowałem nam romantyczną kolacje we dwójkę. Rozumiesz sam. Wóz nie potrzebuje piątego koła. Więc jakbyś mógł już wracać do ojczulka na dywanik, wyświadczyłbyś swojej siostrze przysługę. Prawda słońce?- Znów skierował wzrok na Lewiatan. Muriel wciąż milczał, po chwili odwrócił się bez słowa, rozwinął siwe skrzydła i zniknął.
- Pozdrów Gabriela i małego Kjartanka. Niech nie chodzi z taką wiecznie skwaszoną miną, trzeba się cieszyć wiecznością.- Odprowadził go szyderczym śmiechem. Dopiero teraz czas na powrót ruszył. Lucyfer puścił siostrę przodem gdy wchodziła do ogródka, następnie odsunął damie krzesło i zajął miejsce na przeciw niej.
- Zrobiliście się strasznie mało mówni.- Zaczął, jednocześnie nalewając siostrze wina.
- Ty natomiast, nic się nie zmieniłeś.- Odparła.
- Dlaczegóż miałbym? Przecież jestem idealny.- Przyjął od kelnerki menu, a kiedy jej podziękował i uśmiechnął się do niej, młoda dziewczyna natychmiast się w nim zauroczyła. Lewiatan widziała kątem oka, jak wszystkie kelnerki raz, po raz zerkały na jej brata, a czasem z zazdrości na nią. Pytanie było tylko, czy zazdrościli jej towarzysza, czy urody, a może i tego i tego.
- Często tu bywasz?- Zapytała, bardziej żeby zagaić o czymkolwiek, niźli z ciekawości.
- W tym mieście? Kraju? Kontynencie, czy chodzi ci o tę konkretną restauracje?- Odparł pytaniem, na pytanie Lucyfer.
- Nieważne. Przejdę więc od razu do rzeczy. Śpieszy mi się. Nie chce żeby Muriel obsmarował mnie przy Gabrielu, za twój pokaz.- Diabeł zaśmiał się.
- Czyżbyś mnie już nie kochała siostrzyczko?- Lewiatan skrzywiła się na samą taką myśl. Z jej bratem dzieliła ją dość pokaźna, pikantna i burzliwą przeszłość, ale to było przed jego buntem. Po nim i kilka tysiącleci później jej brat zmienił się nie do poznania. Stał się tajemniczy i całkowicie nieczytelny.
- Wydaje mi się, że nie cierpisz na brak miłości.
- Zależy jakiej.- Odparł ze śmiechem.- No dobrze. Ehh ile to już lat się nie widzieliśmy. Dalej jesteś szczęśliwą mamcią? Twój jasnowłosy synuś chyba już skończył szkołę? Jak mu tam było? Robert?
- Edward.- Weszła mu w zdanie.- Robert to był mój mąż. Niestety zmarł, razem ze mną rok temu.- Nie okazała tego, lecz samo wspomnienie jej zwykłego ludzkiego męża na powrót otworzyło ranę w sercu. Bolała ona jeszcze bardziej, z racji tego, że jej mąż nie trafił do nieba. Natychmiast po jego śmierci, kiedy tylko wyciągnęła jego zmasakrowane ciało z pozostałości samochodu, zamieniła się w popiół i zeszła na wzgórze kresu, gdzie wypatrywała swojego męża. Ku jej uldze nie dostrzegła go w drodze do bramy piekielnej. Nie znalazła go również w Edenie. Jego dusza trafiła do czyśćca z którego nie było wiadomo kiedy i czy w ogóle wyjdzie.
- Moje kondolencje.- Odparł Lucyfer bez cienia współczucia.
- Dziękuje. Przejdźmy do rzeczy bracie.- Wzięła łyk wina i zaczęła.- Myślę, że zakończyliśmy już grę wstępną. Spotkałam się z tobą ponieważ mam do ciebie prośbę.- Dostrzegła błysk oczu brata.- Mój syn Edward nie żyje. Uprzedzę cię i powiem, że nie trafił do nieba. Podejrzewam, że trafił do twojego „królestwa” za sprawą Kjartana.- Oczy Lucyfera rozszerzyły się.
- A więc to tak… tak to ma sens.- Roześmiał się.- Wiedziałem, że w końcu pęknie i spróbuje.- W przeszłości Lucyfer często drwił z Kjartana i jego nadmiernej empatii opowiadając mu o piekle. Robił to głównie dla swojej własnej uciechy, nie było w tym złośliwości. W ten sam sposób drwił sobie ze wszystkich członków swojego rodzeństwa z wyjątkiem jej siostry i starszego brata. 
- Co spróbuje?
- Dostać się do Piekła w taki sposób, żeby mógł z niego powrócić. Widzisz siostrzyczko sama wiesz, że jestem jedyny który może wejść na wzgórze kresu. Nie wiem jaki cel miał w tym stwórca, że darował mi takie permisje, ale to jedyna jego decyzja którą uważam za dobrą.- Jak miał w zwyczaju mówił to z ironią i uśmiechem.
- Dalej nie rozumiem, do czego mógł być mu potrzebny mój syn?- Lewiatan słusznie uważała, że jej poziom wiedzy jest daleki od poziomu jej brata diabła. 
- Widzisz siostrzyczko, Stwórca w swej niepohamowanej głupocie obdarzył naszą szóstkę różnymi specjalnymi umiejętnościami. Każdego z osobna inną. Nie wiem jaka jest twoja, choć domyślam się, że może to być niesamowita uroda i idealnie zarysowane kobiece atrybuty, ale wiem jaka jest Kjartana.
- Masz na myśli jego opętanie duszy.- Lewiatan zmarszczyła czoło.- Wiem, że masz wszystkich za głupszych od siebie, po tylu latach w tym twoim „Królestwie” nawet ci się nie dziwie, ale pamiętaj Lucyfer, że ja też swoje wiem.- Odgryzła się o wiele spokojniej niż miała ochotę. Bądź co bądź potrzebowała pomocy brata.- Niezmiernie cieszy mnie twoje towarzystwo, choć nie sprawa mi już takiej przyjemności co kiedyś. Przejdę więc do rzeczy. Czy możesz mi pomóc?
- W jaki sposób? Jeżeli faktycznie zszedł do Las Luci to nie ma już dla niego powrotu. Mogę mu zagwarantować jakąś posadę. Choć od dawna tam nie byłem i właściwie nie wiem jak sytuacja przedstawia się tam na dole.
- Zaraz, jak to nie wiesz?- Poza Azazelem znała swojego brata najlepiej z całego rodzeństwa. Wiedziała, że mogła spodziewać się wszystkiego.
- Będzie z tysiąc lat. Zostawiłem wszystko mojemu diabłowi i jego, to znaczy mojej armii. Jestem pewien, że Agrael dba o moje piekło jakby było jego własne. Cóż pod moją nieobecność jest właściwie jego.
- Chwila.- Anielica zdenerwowała się.- Hitler, Stalin i cała masa jemu podobnych? Czy oni przechodzą takie same męki co ludzie popełniający pojedyncze morderstwa?- Patrzyła na brata jak na niesfornego dzieciaka z miną głupka. Lucyfer faktycznie teraz właśnie taką miał.
- Cóż jestem pewien, że Agrael dba tam o sprawiedliwość. Zresztą co się na mnie unosisz. Nikt mi nie kazał urządzać piekła w bezkresie.- Przerwała mu.
- Dobrze wiesz, że Stwórca dał ci wolną rękę nie bez powodu! Miałeś…- Nie dokończyła. Zapomniała o prawdziwej naturze swojego brata i o tym, że od kilku tysięcy lat nie był już Archaniołem. Nie był też jak Azazel upadłym. Był diabłem, a na diabła nie podnosi się głosu.
- JA NIC NIE MIAŁEM!- Jego głos podniósł się, lecz nie przeszedł w krzyk. Nie chciał robić sceny w tym miejscu. Nie był tutaj sam i nie był tu przypadkiem. Jego oczy stały się jaśniejsze. Lśniły intensywną krwistą czerwienią.- Stworzyłem to co stworzyłem nie mogąc zrobić tego co chciałem w Edenie. Znudziłem się tym lata temu, więc zostawiłem kontynuacje mojego dzieła moim diabłom.- Zerknął ukradkiem w stronę innego oddalonego od nich na tyle na ile było to możliwe stolika.
- Przepraszam. Masz racje, to nie moja sprawa. W końcu przyszłam tutaj prosić cię o przysługę. Nie powinnam się tak zachowywać. Odwykłam od nieuległych mężczyzn.- Jej brat roześmiał się, po jego krótkim uniesieniu nie było już śladu. Nie zdenerwowała go. Gdyby faktycznie to zrobiła, konsekwencje odczuła by nie tylko ona, ale i najbliższe otoczenie, a na to Lucyfer nie mógł sobie pozwolić.
- Oczywiście, że pomogę ci na tyle na ile to możliwe siostrzyczko. Zejdę w najbliższym czasie do domu, zrobię tam małą rewizje i przy okazji poszukam śladów Kjartanka, jeśli faktycznie był taki głupi i zrobił to o co go podejrzewasz.- Ta wiadomość ucieszyła Lewiatan. Poprawiła jej humor na tyle, że ponownie zapomniała o tym jaki jest jej brat i o tym ile lat oznacza dla Anioła słowo „najbliższy czas”.
- Dziękuje ci.
                                
                            

Paste Hosted With By Wklejamy.pl